Komentarze: 3
od piatku bylam na bialorusi , w minsku. Irina mnie zaprosila, i od wieczora bylam na ipmrezie.. kuzynki iriny, jakis inny kuzyn mial urodziny, jeszcze ktos swietowal udany interes i jeszcze cos. taka zlozona impreza ... po bialorusku.. . widzialam jak sie bawi bialoruska "elita" to znaczy chyba dzieci elity..ludzie moze do 30 paru lat.. szok.. impreza trwala do poniedzialku.. nikt mnie tam oczywiscie na gwalcil,raczej nie bil ani nic z tych rzeczy ale jeszcze probuje przypominec sobie jak sie nazywam, nie bylam, pijana do nieprzytomnosci, po porstuu po tym co tam widzialam ..nie wiem czy jeszcze jestem ta sama osoba..
lokal ---- to wezienie przerobione na lokal , cos co przypomina knajpe, w drugim skrzydle mowili ze jest dom kultury.. sala , gdzie byla glowna impreza (chyba jakas byla zbiorowa sala wiezienna) : na srodku nie bolo kominka , tylko palily sie dwa ogniska.z kominami..w ktorym na poczatku palono drwnem a potem .. czym sie da.. nie bylo tam zadnych narkotykow, zadnej trawki , zadnych win, poza szampanem..tylko w wielkich baniakach stal spirytus lub wodka. mozna tam bylo robic wszystko, demolowac , natomiast zawartosc baniakow byla swieta. np Jeden koles byl na tyle smialy ze zamoczyl sobie kawal chleba w beczce ze spirytusem i malo go za to nie zabili. Elita z minska to nie jest w zadnym wypadku romantyczna intelektulana elita jak np w petersburgu..zreszta nie byli tam tylko ludzie z minska .ok. 15 osob miala swoje korzenia zza uralu i jeszcze jacys przyjezdni z alma aty i z taszkientu. taka ekipa jest zdolna doslownie rozsnisc w pyl kazdy lokal w wilnie czy we wroclawiu. ludzie tego pokroju musza miec na tyle alkoholu w postaci wodki lub spirytusu zeby sie upic do nieprzytomnosci,przestaja pic gdy nie moga sie ruszac..to znaczy gdy zapadaja w smierc kliniczna. gdyby zabraklo alkoholu sa w stanie spalic caly lokal i wszystko do okola.. pili dwa, trzy dni w miedzyczasie sie nawzajem cucili w - sie im trafilo- w po polsku nazywa sie chyba : w karcerze - takie male pomieszczenia gdzie sie polewa woda.. i tak chochlowali alkohol z beczek, albo cztysty, albo co np pomyslowi robili sobie drinki np z kwasem chlebowym , albo zamiast do coli albo oranzady lal spirytus sobie do zupy ..
irina ze swoja kyzynka , nie wiem jak one to robia; ale poniwaz bylam z nimi ,bylam swieta. inaczej pewnie by mnie rozniesli .. w ogole nie rozumiem tych ukladow. Te, czasami zachowaniem przypominajacy goryle, slychali sie iriny i jej kuzynki jak posluszne dzieci .. nie znalam w ogoel iriny od tej strony, clakiem inaczej sie zachowywala w wilne czy we wroclawiu
Na poczatku w ogole nie mogalam sie dostosowac do sytuacji , otoczenia. irina mila swoje zajecie.. nikogo poza nia nie znalam a za bardzo nie zalezalo mi na znajomosci z tymi ludzmi. siedzialam przy tym ognisku , saczylam ich wodke z cola, pieklam albo chlebek , albo kielbaski i obserwowalam co sie dziueje..widoki oczywiscie niesamowicie ciekawe... byle zeby oczywiscie te widoki za barddzo sie mna nie zajmowaly.. jak to na impreze opatrznie wzielam ze soba z wilna dwie butelki czerwonego wina francuskiego, z korkiem i nie wiem po co ale zapytalam jedengo zeby odkorkowal. On chyba takie wino czy korek pierwszy raz widzial na oczy, zawolal koolege , kolega chwile zerknal na butelke i bez kompleksow wurzucil ja przez okno.. szczescie dla okna ze bylo otwarte. po paru godzinach ktos chyba stwierdzil zejestem zbyt trzezwa i nie pasuje do ich standartow. dwoch facetow zaczelo pryskac na mnie szampanami ktore byly raczej bezuzyteczne wobec tej ilosci wodki.. wyalalii na mnie z kilka butelek, na poczatku moze jeszcze nie bylo ta takie nieprzyjemne.. ale ile mozna lac.. wkyrzylam sie i tez zaczelam lac na nich czym poopadnie, cola, innym szampanem i to byl blad, inaczej moze by sie odczepili, a tak jeden przuniosl miednice wlal do niej z kilka szampanow i trzymali sila mnie za glowe, za wlosy i zaczeli mnie w niej podtapiac..kazali pic, inaczej zanyrza mnie razem z nosem albo deleja do tego spirytusu troche sie napialam (troche...!!) az w koncu zauwazyl to ktos rozsadnych i sie zajeli kolesiami..i w mniej wiecej w takim towarzystwie wytrzymalam do niedzieli .. az w koncu zamknelam sie gdzies w bylej bialoruskiej celi i przespalam w niej pol niedzieli i jeszcze wiecej. . znalazlam irine; ona swiezutka jak zwykle, jakby nic sie dzialo . tralalala..mowi ze musimy sie zbierac bo we wtorek ma zaliczenei w wilnei na universytecie. bardzo ja lubie ale mogla mi mi wczesniej powiedziec na co jedziemy.. z jednej strony na cos takiego raczej juz nie mam ochoty isc z drugiej w polsce czy na litwie takich widokow, imprez raczej chyba nie ma..