Najnowsze wpisy, strona 1


maj 28 2004 Jak paznokcie mogą mieć wpływ na..
Komentarze: 6

tak sie zastanawiam jak kolory mogą mieć wpływ na moje myśli czy coś więcej, a dokładnie kolor czy nawet kształt moich paznokci. Bo, mniej lub bardziej świadomie, własnie ich kolor towarzyszy mi cały dzień. Nigdy bym nie pomalowała je na czarno, żołto, czy jaskrawo różowo, Często używam lakieru bezbarwnego, białego lub czerwonego o różnych odcieniach , rzadziej typu shine, prawie nigdy żadne z typu  brilliance, pastelove czy dark, light french..ale jednolicie ( lustrzane) jak najbardziej..  może i różne wybieram kolory ale lubię nosić dość czystą, konkretną barwę. Gdy mam białe czy bezbarwne, nie wiem ale wtedy chyba czasami robię rzeczy których z lekka nie powinnam lub których bym nie chciała, Jestem pewna siebie ale głupio pewna. Na przykład pcham sie w dziwne dyskusje, malo inteligetne emocjonalnie i na tyle durne, że rzadko pozostają mi w pamięci. Gdy jestem w górach tam dla eksperymentu polakieruje sobie na jakies śmieszne barwy, intensywnie niebieskie czy zielone najlepiej tak intesywnie zielone jak tropikalne lasy. Raz, pamietam, byłam z grupą znajomych, i przeze mnie troche wszyscy zabłądzili, bo skutecznie wymuszałam inną droge, Ale ja  zwaliłam  wtedy winę  na ten zielony kolor moich paznokci,  Intuiucja podświadomie mi podopwiadała, że gdyby nie ten kolor, nie sugerowałabym jakis innych pomysłow. Jakoby zielone paznokcie powodowały że mam w głowie śmiesznie dziwaczne pomysły.
Ale i tak najczęsciej jeżeli je maluję, wybieram czerwony lakier. Czerwony, ale raczej ciemniejszy niż jaśniejszy. Jasnoczerwony lakier pasuje mi tylko do nie za długich paznokci. Z długimi bardzo jasnoczerwonymi czułabym się jak negatyw. .Ciemno czerwone, wiśniowe paznokcie powodują u mnie spokój emocjonalny, wbrew  ogólnemu przekonaniu, że czerwień to agresja, krzyk, prowokacja, pobudzenie.  Jeżeli mam czerwone paznokcie,(ale nie za jasno czerwone)..odczuwam jakieś emocjonalnie pozytywne zadowolenie , zachowawczą pewność siebie, czyli taką uspokojoną, w życzliwym tonie. Pobłazliwiej traktuję czyjąś głupote czy kogoś, gdy  mi podpadnie.   Gdy mam  ciemno czerowno-wiśniowe paznokcie, typu lekkiego shine, czyli takie wodnisto - połyskujące, odczuwam  życzliwą, nawet troche altruistyczną interpretacje wobec otoczenia. Być moze dlatego, że kolor czerwony jest ciepły. Podświadomie chyba nawet czuje wtedy   fajny zapach mojej czerwieni na paznokciach, chociaż nigdy nie używam specjalnych zapachowych lakierów.  Tak samo jeżeli mam dłuższe paznokcie, wole miec je zaokrąglone, i jednocześcnie lekko ostro zakończone i  nosząc je tak własnie polakierowane na ciemno czerwono, szczególnie na ciepły shine, czuje wtedy  pozytywnie delikatny ciężar moich pazurków na palcach. Palce są zakończone jak należy, i jednocześnie mam wrażęnie mojego niebiańśkiego spokoju.. - również dzięki temu, że  całe szczęscie nie rosną mi grube skorupy. Ale długie,bardzo jasno czerwone paznokcie, wydawałyby mi sie bezsensownie ciężkie,, piekielnie cięzkie, chociąz często w słoncu lub w jasnym  świetle dziennym paznokcie nabierają  o wiele jaśniejszego połysku, ale ciepłego połysku i wszytko jest w porządku. Chodzi o to że nie lubię nosić lakieru, ktory wydaje się bardzo jasno czerwony przy sztucznym śwetle lub po ciemku. Bardzo mocno zwracam uwage przy zakupie na kolor lakieru, czy odcień, szcególnie odcień czerwieni, bo palety innych kolorów nie są dla mnie aż takie ważne, Natomiast czerwień lubie nosić idealnie dopasowaną do mojego gustu, czy nawet do mojej duszy.  Jest moze  w sklepach tylko  10 typów czerwonych lakierów, jak dla mnie prawie idealnych..    Nie wyobrażam sobie, żebym mogła nosić obrzydliwie prostokątne paznokcie jak łopaty o dwóch ostrych  kantach, chociaż całe szczęscie takie też mnie nie rosną, ale gdy widze u innych kobiet plastikowo obrzydliwe tipsy, wyglada jakby musiały dzwigac dolepione biale kwadraty i  nawet nie wiem za jakie grzechy.   Na moje palce dośc często gapia sie zarówno dziewczyny jak i faceci. (przede wszytskim mam na mysli tutaj nieznajome osoby, choć nie tylko)..Czuję, ze dziewczyny raczej patrza bez uników, i  raczej w taki sposób jakby może chciały sie doszukać wad, albo po prostu zobaczyc co jak , jaki styl.,    natomiast faceci najczęsciej gapia się w taki sposob, żeby nie zostali przyuważeni, że sie gapia. Ale ja nie mam odruchów chowania rąk.

karoline17 : :
maj 19 2004 Zamieszałam dzis z jedzeniem
Komentarze: 5

Napiszę o jedzeniu bo sie na nim mało znam. Tym bardziej ze sa u mnie 2 kolezanki (Jurgita ponad tydzien, załatwiala tutaj cos, nie wazne co.) I Dzisiaj przyjechała Lijopa
i bedziemy od (nawet) soboty, dla Jurgity pelnic funkcje "sióstr miłosierdzia", chociaz nie wiem czy to dobre okreslenie. Mimo wszystko jedzeniem teraz trzeba sie przyjmować trzy razy bardziej niz zwykle. kupiłam duzo-kilka kurczakow, ale sie skonczyly i nie bylo co podgrzewac. Jurgita sama ugotowala zupę i starczala na kilka dni. Dzisiaj postanowilam przyrządzic cos solidniejszego. Ugotowałam swieże szparagi. Dosc calkiem normalnie: w wodzie i sie przyrzadzily. Niby szparagi ? a takie proste. W drugim garnku na parze podgrzałam mrożonkę z Hortexu: sałatkę VIP'a , zawierała miedzy innymi kolbki kukurydzy koktajlowej, fasolkę płaskostrączkową, paprykę, brokuły. Na patelni usmażylam pomidory z papryka(prawdziwych pomidorow bardzo duzo, słodką paprykę w proszku) i podlewalam wszytko sokiem pomidorowym i dodałam podgrzanej salatki VIP'a. Mogłam ugotowac makaron ale nie ugotowałam. Zamiast tego żółty ser radamer - Do gotowaia mysle sie nadaje. MOglby byc ser z makaronem, ale nie było. Za to były małże , z puszki, wędzone.( w oleju), oczywiście ze bez gotowania. Pierwsza małza smakowała jak lepszej jakości bezzapachowa szprotka, ale nastepne juz coraz lepiej i tym samym odzyskały na kredycie zaufania. Kiedys kupiłam małże w sosie własnym. i smakowały: jak lignina na mokro w wodzie morskiej, tylko łatwiejsze do pogryzienia. Do picia dzisiaj był sok kartonik z Tymbarku : kaktus pitahaya jako pierwszy i jeszcze jakies inne wymiernie typowe owoce do niego dodali... nawet dobry ten napój, , koloru kawowo - brązowego, tylko mam jedną uwage, nie wiem czy odrozniłabym to od Ice Tea. A szczegolnie jezeli to byłaby Ice Tea o smaku Pitahayi. no i jeszcze miałysmy do picia sok z guarany ,czerwono pomarańczowy, (red ornge) life active.. Chociaz Jurgita nie moze za duzo przesadzać z jedzeniem, bo dziś, jutro,, zaczyna tak zwaną profilaktyczną diete: nie moze wszytkiego jeść. Żeby ona przez nich potem nie oślepła, i żeby jej oczu nie zadłubali czy zaświetlili. chociaz ona to sama sobie wymyslila,to nic nagłego koniecznego... ryzyko jest minimalne, ale mimo wszystko

a więc menu w skrocie, proporcje wagowe niezależnie trafne:

podsmazany ser radamer,
szparagi,
kukurydza koktajlowa,
smażone  pomidory w słodkiej papryce,
papryka czerwona,
brokuły,
fasolka płaskostrączkowa,
małże,
 
sok z kaktusa pitahaya lub napój z guarany

Czyżbym jeszcze o czymś zapomniała ?

karoline17 : :
kwi 08 2004 Dzień dobry
Komentarze: 8

po raz pierwszy świeta nie spedzam w Vilnie z rodzina, tylko wyjezdzam z ojcem na wycieczke do Pragi i byc moze w Alpy na te kilka dni. W Alpach nic nie mamy zarezerwowanego jak na razie.  I teraz bede córeczka tatusia. A moze nie będę? . Malo mnie sie zdarzalo byc coreczką tatusia.. To bardzo skomplikowana sprawa. Do Vilna moze sie wybiore po swietach, jezeli sie znajdzie czas. Chociaz dziwne bo nie za bardzo teraz mnie sie chce.  Strasznie dlugo tam mnie nie bylo tak na dłuzej i pierwsze 3 dni beda sie tylko wydarzac w stylu: "dzien dobry". Wiadomo, ze z kilkoma osobami z checia spedzilabym te "dzien dobry".. Z pozostałymi, z ktorymi tez wypada wolalabym w innym czasie.. Tylko ze to jets tak, że gdy sie wraca po dluzszym czasie nieobecnosci, trzeba na prawde umiejetnie uruchomic swoje wszytkie dyplomatyczne zdolnosci, żeby to: "dzien dobry" rozlozyc na raty. Ale chyba tez  nie o to "dzien dobry" chodzi, tylko trzeba miec tak zwany klimat.  Najchetniej pojechalabym tam tylko na jeden wieczor i reszte czasu spedzilabym nad zatoka Ryską. A moze nie znajdzie sie czasu i nie bedzie zadnego "dzien dobry".

karoline17 : :
kwi 07 2004 Kochane winko
Komentarze: 4

dzisiaj bylam w sklepie przy regale z alkoholem. Chciałam kupic sobie to samo winko, ktore ostatnio mi wypili.. bo udalo mi sie wtedy trafic na wyjatkowo dobre. TYlko zapomnialam popatrzec przed wyjsciem na pusta butelke (ta akurat juz dlugo stoi jako pusta) i w sklepie nie wiedzilam jakie mam wlasciwie kupic . Bylam w tym samym sklepie co wtedy, i pamietalam ile mneij wiecej kosztowalo - cos okolo troche ponad 30 zl. i ogladalam sobie w tym sklepie z daleka wszystkei wina za 30 zl. Pan kilka razy pytal mnie sie co podac. Ale ja ogladalam wina i koniec..No w koncu wybralam, kierując sie intuicja, jakies takie pomsylalam na probe tez za podobna cene. po powrocie zaraz w domu obiecalam sobie ogladnac tą fajną butelke, zeby zapamietac na przyszlość..potem zaraz patrzę na nowe kupione..  i cmok.. trafilo mnie sie znowu kupic to samo kochane winko.
Ale ja nie jestem wielka alkoholiczka .. nawet ostatniego lata przejazdem w San Marino nie piłam , chociaz tam byly za darmo do próbowania, bo mialam prowadzic samochod. ., Byłysmy tam z Jurgitą . Ona troche probowala..Chciala tez cos na powaznie kupic. Tam w sklepach obslugiwali Polacy.. i mozna placic dowolną walutą. Czyli mozna probowac , dogadac sie łatwo po Polsku , placic jak sie chce, byle tyko kupić. Pytam sie czy mozna płacic łotewskimi lat'ami. Oczywiscie ze mozna.. wyciagamy. na powaznie chcemy płacic. No mozna , mozna.. tyklo oni nie znaja przelicznika. Mys nie czulysmy się zobligowane zeby ich informac o kursie.. No i sie zaplacilo tylko w Euro.

karoline17 : :
mar 19 2004 pustka w głowie, moje kolczyki
Komentarze: 7

To jest tak :czasami się zdarza, że przez  chwile bardziej lubie np. swoje nowe kolczyki niz cokolwiek innego (mam na mysli: nowe, zaakceptowane kolczyki). I do tego wszystkiego chcę miec swięty spokój do lubienia właśnie moich nowych kolczykow, paznokci lub czegos  fajnego o podobnej przynależności..  i przez chwilę dla odpoczynku emocjonalnego? (potem dopiero mozna lubiec inne  sprawy życiowe) bo jest potrzebne takie poczucie pewnego rodzaju komfortu i mam wtedy niesamowita cudowną pustke w  głowie. Nie moze byc już lepiej... normalnie gdy ktos ma pustkę w glowie: postuka się i slychac ze pusto ,a w moim przypadku jest tak pusto ze nic absolutnie nie slychać. O własnie : podczas świąt, wtedy byłam w Vilnie,, jakos pamietam o 2-3 w nocy się kręcąc-niespokojnie-zasypiając w łóżku przypomniało mnie się ze zostawilam w samochodzie moje barwne soczewki kontaktowe (jednorazowki). Nie mam wady wzroku: to były zerowki tylko dla zmiany koloru. I juz kompletnie nie mogąc zasnąć z tego właśnie powodu myślałam: pewnie one tam zamarzna.. było wtedy dobre minus kilkanascie stopni albo i zimniej. Gdyby to był  dzień, raczej nie przeraziłoby mnie to, ale ze to była noc. wnocy jak najbardziej trzeba sie nimi interesowac czy przerażać... no i w ogole.. Njapiewr wymyslilam ze jednak nie biegne po nie, poniewaz sa w samochodzie, w ktorym było chyba troche cieplej niz na dworze, są w opakowaniu w pudełku i wszytkie 30 sztuk w roztworze jakiejs soli  fizjologicznej. A ona tak szybko chyba nie zamarza.. Ale samochod był na dworze, nie w garażu , wiec byc moze juz zaczynaja twardnieć? Oczywiscie wstałam , ubrałam sie ciepło w kurtkę, czapkę i poszłam przynieśc moje soczewki..tak gdzies w pol do 4 w nocy. Dopiero moglam spokojnie się kręcąc-zasnąć, wiedząc ze były już teraz na stoliku obok..Gdybym zostawila w samochodzie np luźno pieniadze chyba nie chcialo by mnie sie iść, ale po soczewki to bylo absolutnie konieczne.. 

karoline17 : :